Za nami pierwszy z dwóch meczów w 1/8 finału Ligi Konferencji Europy w wykonaniu Legii Warszawa. Po szalonym widowisku na norweskiej ziemi, Legia przegrała, ale nieznacznie. Podopieczni Goncalo Feio zakończyli ten mecz wynikiem 2:3. Dla „Wojskowych” gole zdobywał Kacper Chodyna, a także Luquinhas.
Legia Warszawa w 1/8 finału trafiła na zawsze niewygodne FK Molde. Niech o skali tego, w jakim stopniu to Molde jest niewygodne, powie bilans bezpośrednich meczów pomiędzy Legią a pięciokrotnym mistrzem Norwegii… Łącznie z omawianym w tym artykule spotkaniem:
- pięć potyczek,
- trzy porażki,
- dwa remisy,
- zero zwycięstw.
Okropne wyniki, które jednak poprawić miał nieco dzisiejszy wieczór. Nic bardziej mylnego! Legia przegrywa 2:3, choć i tak wynik taki powinniśmy postrzegać jako pewien sukces. W końcu do 64. minuty „Wojskowi” przegrywali 0:3 i nic nie zapowiadało tego, co wydarzyło się chwilę później. Legia dokonała niepełną remontadę i sprawiła, że wynik tej rywalizacji nie jest jeszcze zamknięty na dobre.

Małe deja vu…
Molde – Legia 2024
15 lutego 2024 roku miał miejsce pierwszy z dwóch meczów w ramach akurat nie 1/8, a 1/16 Ligi Konferencji Europy. Ale to szczegół… Cóż to było za spotkanie? Rywalizacja Molde z Legią. W nieco innych personaliach (co ciekawe, w pierwszym składzie z tamtego spotkania pokryły się jedynie trzy nazwiska – Elitim, Kapuadi i Wszołek), jednak zakończony dokładnie tak samo. Wynikiem 3:2. Wtedy również Legia musiała odrabiać trzybramkową stratę i również zaczęła robić to w 64. minucie… W tym momencie możemy mieć jedynie nadzieję na to, że Legia nie powieli wyniku ze spotkania rewanżowego sprzed roku. Wówczas wszystkie nadzieje stołecznych kibiców zaczęły przygasać już od 2. minuty. Wtedy gola na 0:1 zdobył Fredrik Gulbrandsen. W sumie „Wojskowi” polegli wtedy w fatalnym stylu 0:3.
Jak będzie tym razem? Nadzieje na dobry wynik nie są bezpodstawne, gdyż na rewanż w Warszawie wróci ważny Morishita, a także Luquinhas oraz Pankov (ostatnia dwójka grała już dzisiaj, natomiast w niepełnym wymiarze czasowym). Pozostaje wierzyć, że faktycznie będzie lepiej. Drugą połową Legia pokazała, że naprawdę potrafi zdziałać cuda. Na takie musimy liczyć w Warszawie.
https://t.co/k1jlDC32In pic.twitter.com/TfYkb145kk
— Out Of Context Legia Warszawa (@oocLegia) March 6, 2025
Vladan Kovacevic, jakiego (nie) zapamiętaliśmy
Vladan Kovacevic przez trzy lata pobytu w Rakowie Częstochowa wypracował sobie naprawdę potężną markę w całej Polsce. Nie ma w końcu przypadku w tym, że latem wykupił go wielki Sporting CP, w którym na początku sezonu zaliczył nawet kilka spotkań. A same przenosiny do Warszawy zaskoczeniem były… Tyle, że akurat bardzo pozytywnym. Legia miała od dłuższego czasu problemy ze znalezieniem golkipera, który trzymałby oczekiwany poziom. Może czasem dawałby coś ekstra i może czasem nawet wybraniał Legii spotkania, w których defensywa nie domaga. Trochę na wzór tego, co oglądamy dzisiaj w Rakowie Częstochowa czy w Lechu Poznań. Czy udało się sprowadzić odpowiedniego kandydata?
Na tę chwilę trzeba odpowiedzieć jednoznaczne NIE! Vladan Kovacevic absolutnie nie przypomina siebie z poprzedniej przygody w Polsce. I to pod żadnym względem. Jest niepewny, popełnia masę błędów i na razie nie przyczynia się jakoś do tego, że Legia traci mniej bramek. W pięciu rozegranych przez niego dotychczas spotkaniach, Bośniak wpuścił piłkę do siatki aż dziewięć razy, co daje nam średnio 1,8 gola rywala na mecz. Dużo. Choć nie zawsze była to wina Kovacevicia, niestety w druzgocącej większości tak… Nie po to on tu przychodził.
Mecz z Molde również nie był lepszy. To po jego błędzie padł gol na 0:1 i to on nie skomunikował się dobrze z Janem Ziółkowskim przy golu na 0:2. Zawodzi timing, zawodzi refleks, zawodzi zgranie z kolegami z zespołu, a nawet zawodzi gra nogami. Kovacevic nie daje obecnie żadnych atutów, które premiowałyby go do pierwszego składu Legii Warszawa. Czy zapowiada się zatem spektakularny powrót Kacpra Tobiasza na boisko? Trudno powiedzieć, co myśli na ten temat trener Goncalo Feio, jednak w tym przypadku zmiana tego typu byłaby może zasadna… A może nawet wskazana. Gorzej być nie powinno. O ile samo sprowadzenie Kovacevicia nie powinno nazywać się błędem, bo na papierze ten gość naprawdę się broni, na razie atutów, z których zapamiętaliśmy go z Częstochowy, kompletnie nie pokazuje. Aby była jasność – Tobiasz też tym optymalnym kandydatem nie jest. Przy takiej formie Kovacevicia może być jednak konieczną alternatywą.
To nie jest już ten sam Kovacević…
Okropne wejście w Legię. W pierwszym składzie na ten mecz znalazł się tylko za sprawą nazwiska… Widać skutki. Na razie potężny flop 😬#Legia #MOLLEG pic.twitter.com/n3xIPAjitj
— Kamil Seliga (@KamillSeliga) March 6, 2025
Legia dalej w grze – oto bohaterowie
Zawodnik meczu, jeżeli chodzi o Legię? Zdecydowanie Kacper Chodyna. Były skrzydłowy Zagłębia Lubin zagrał jeden z najlepszych meczów w barwach „Wojskowych”. Aktywny, strzelił gola, był bliski asysty. Do tego dwa strzały w bramkę, trzy na trzy udane dryblingi oraz największa liczba kontaktów z piłką spośród wszystkich graczy linii ofensywnej Legii Warszawa. Naprawdę trzeba go pochwalić. Tym bardziej, że po drugiej stronie boiska grał bezradny Vahan Bichakhchyan. Właściwie od początku pobytu na Łazienkowskiej. Nic się nie zmieniło… I trzeba powiedzieć wprost – rywalizację na pozycji prawego skrzydłowego wygrywa aktualnie Chodyna. Tak! Ten Chodyna, z którego niejednokrotnie szydzą kibice. Jest ostatnimi czasy wyjątkowo produktywny, co może się podobać… nawet największym krytykom Chodyny, których wśród kibiców Legii zdecydowanie nie brakuje.
Kolejne plusiki można dopisać przy wracającym na boisko po dłuższej przerwie Luquinhasie, a także z nieco krótszej absencji Pankova. Obaj pojawili się na placu gry przed 70. minutą i obaj dokonali kawał solidnej roboty. Luquinhas zastąpił wcześniej wspomnianego, miernego tego wieczoru Bichakhchyana, a ten drugi pojawił się na boisku w zastępstwie za popełniającego błędy Jana Ziółkowskiego. Nad popularnym „Ziółkiem” można się rozpływać, gdyż w wieku 19 lat robi naprawdę wielkie rzeczy. Można też śmiało powiedzieć, że jest jednym z największych polskich talentów na swojej pozycji. Ten mecz pokazał jednak, że w hierarchii defensorów Legii powinien być jednak na tę chwilę za Pankovem. Serb był dużo pewniejszy. Udowodnił, że jest na dziś dzień po prostu lepszym piłkarzem.
63′ I CHODYNA!#MOLLEG 3:1 pic.twitter.com/xR1JZZUTPH
— Legia Warsaw (@LegiaWarsawEN) March 6, 2025
Z piekła do czyśćca
Legia nie wygrała, nie zremisowała, a i tak częściowo może być zadowolona. Molde w tym dwumeczu nad „Wojskowymi” prowadzi, natomiast nic nie jest na teraz przesądzone. Trzeba przyznać, że w dużej mierze słabą pierwszą połowę trzeba przypisać trenerowi Goncalo Feio, którego pomysł na ten mecz był dziwny… Wysoko ustawiony Claude Goncalves kompletnie się nie sprawdził. Tak samo Marc Gual, który typowym napastnikiem nie jest i nigdy nie będzie. O Bichahkchyanie już pisaliśmy – również słabo. Dziwne było przy tym również odstawienie Jurgena Elitima, który raczej w tym sezonie nie zawodził. Po pierwszej połowie naprawdę można było zastanawiać się nad tym, czy w ogóle trzymanie Portugalczyka na stanowisku trenera wciąż ma sens. Na szczęście wybronił się zmianami, gdyż praktycznie każdy, kto pojawił się na boisku, dał dodatkową jakość. W drugiej połowie (co widać też po wyniku) Legia zdecydowanie polepszyła swoją grę i trzeba powiedzieć wprost – zasłużenie strzeliła dwa gole.
Mecz FK Molde 3:2 Legia Warszawa nie zostanie zaliczony jako starcie typu „z piekła do nieba”, gdyż warszawiacy wciąż polegli. Trzeba jednak wierzyć w powodzenie w drugim meczu, bo Legia pokazała tego wieczoru, że jakość to ona zdecydowanie ma. Ukrytą pod płaszczem błędów i głupich pomyłek, ale ma.